Hiszpanio! ”Bóg dał, Bóg wziął”.


Reakcja, sprowokowana sytuacją związaną z wdrążeniem w życie nowej ustawy, zakazującej walk z bykami w regionie katalońskim; dla niektórych stała się zaledwie objawem symptomu demokracji, do którego od dawna przyzwyczajają się Katalończycy. I nie czerwienią się oni ze wstydu za podjęcie pogardliwej decyzji w imię suwerenności, decyzji dotyczącą obyczaju, który ich w ogóle nie dotyczy. Ponieważ są oni świadomi funkcjonowania owego procesu adopcyjnego, morderczego obrzędu, który został im wręczony "za free" wraz z pack’iem reprezentantów partii politycznych.
Jeszcze nie zakończona w pełni procedura - ustanowiona większością głosów w Parlamencie - już od dawna posiada na swoim koncie hasła w sprawie jakiś niejasności związanych z owym głosowaniem.
Zabytkowa Hiszpania zaczyna szydzić z Katalońskiego Parlamentu.

Pierwsze pranie brudów dokonane zostało w intencji narodowej agresji wobec hiszpańskiej kultury i tradycji, co zasugerował prezydent Partii Popularnej (PP) w Katalonii – Alícia Sánchez Camacho. Zaledwie minęły dwadzieścia cztery godziny, a już pierwsze spekulacje zostały obalone, dzięki wsparciu jednego z przedstawicieli sąsiedniej partii - Miquel Cabrera - który dziesięć lat temu zaproponował głosowanie nad tę samą ustawą na Wyspach Kanaryjskie, a teraz prosi Mariano Rajoy (PP), aby nie mieszał polityki z bestialstwem i torturą. Partia PP nie jest jedyną, która pragnie obalić debatę.
Wczoraj dołączył do grona skandalistów prezydent Komisji Konstytucjonalnej Kongresu, Alfonso Guerra, który oznajmił, iż zakaz walk z bykami stanowi zaprzeczenie w sprawie tożsamość i akceptacji hiszpańskiej, co więcej, zapewnił on, iż należy poszukać sposobu, aby dystrykt okręgu administracyjnego Barcelony zmniejszył obszar zasięgu prawa, jakim dysponuje ustawa. Pan Guerra, zapewne nie należy do grona tych najmniej poinformowanych, dlatego też należałoby od razu uznać jego słowa za wypowiedź w złej wierze.
Nie tylko złe zamiary moglibyśmy kwestionować w tej sprawie, lecz przede wszystkim należałoby pamiętać o ewidentnej różnicy w tradycji i kulturze całego półwyspu Iberyjskiego (pamiętając, iż jeśli rozważamy tutaj zasięg tak starego obrzędu hiszpańskiego, to nie pomijajmy Portugalii!!)

Podążając tropem historycznych zmian i ich konsekwencji, dziś możemy zaobserwować, iż aktualna sytuacja polityczna w Katalonii została postawiona pod znakiem zapytania. Ostatnie wydarzenie, które na pewno już zapisuje się na kartach historii, kraju, który zaledwie miesiąc temu stracił swoją ważność istnienia – a to wszystko za sprawą wydania decyzji przez Trybunał Konstytucyjny – podejrzany jest teraz o próbę zniszczenia całej Hiszpanii włącznie z jej kulturą i dziedzictwem.

Wszystko to dlatego, że „kataloński problem” nie dotyczy tylko jednego zagadnienia, sięga on dużo dalej. Począwszy od teologicznej koncepcji siły imperium (sakralizmu monarchii i konstytucji) przeciwstawiającej się republikanizmowi katalońskiemu, z niepamiętną stolicą w Barcelonie i Figueres, a skończywszy na dyktaturze frankistowskiej, po której pozostał ślad taktyki republikańskiej stolicy z 1931 roku. Oczywiście dzięki zmianą w Konstytucji możemy zaobserwować, że niektóre z odpadów frankistowskich jeszcze się nie rozłożyły, problem w tym, że zaczynają one gnić i śmierdzieć. Owy kontekst ciągnie za sobą liczne niepowodzenia i kłamstwa, które rządzą się prawami powierzchownej demokracji hiszpańskiej. Katalończycy nie stali się bardziej wrażliwi, ani bardziej narodowościowi, lecz raczej bardziej pragmatyczni. Poczucie ich przywiązania do Państwa (i jedynej narodowości, hiszpańskiej) paraliżuje ich możliwości rozwoju, ze względu na akceptację nowych paradygmatów demokracji.



Do jednych z najnowszych odkryć sezonu letniego należy fakt, że Katalonia wraz z jej republikański obrębem znajdują się na granicy „zimnej wojny” z Narodem Hiszpańskim – na co wskazywałyby wszelkie opinie w tej sprawie, pojawiające się do tej pory w prasie. W konsekwencji spełnia się profetyzm Ramon’a Trias’a Fargas’a: “Katalończycy nie uniezależnią się, dopóki nikt ich do tego nie zmusi”.
Jednak w przypadku podjęcia próby, wprowadzenia w życie zakazu znęcania się nad zwierzętami, musimy pamiętać, o tym, że to wszystko za sprawą popularnej inicjatywy zgromadzenia osiemdziesięciu tysięcy podpisów, w żadnym wypadku nie dotyczących Hiszpanii jako Narodu, lecz również praw obrony zwierząt!

Brak komentarzy: