Muchy Dalíego



W 1954-tym, kiedy Eleanor i ja odwiedzaliśmy pierwszy raz Port Lligat, muchy były tak wielkie, w hoteliku którym nocowaliśmy, że niemożliwością było się zdrzemnąć. Kiedy rozmawialiśmy z Dalím i Galą na tarasie muchy krążyły wszędzie dookoła.W dzień gdy wracaliśmy taksówką do Barcelony (w tych czasach zajmowało to cztery godziny), postanowiliśmy zatrzymać się na obiad w Gironie. „Jest bardzo niebezpiecznie w Gironie”- ostrzegł nam Dalí, „ponieważ wszędzie jest pełno much. Jest gorzej niż w Port Lligat”. Obserwacja ta dała nam do myślenia o muchach świętego Narcyza, które towarzyszą mu na wielkim obrazie olejnym z 1958-1960 ("Odkrycie Ameryki przez Krzysztofa Kolumba"). Właśnie tam, w lewym rogu owego obrazu występuje święty Narcyz, który w latach 304-307 był biskupem Girony. Dalí nam powiedział, że biskup był zamordowany przez gelentiles, a w miejscu, w którym został zdradzony, Carlemany, postawiono mu kościół w 786-tym. Subkultura świętego znajdowała się w środku kościelnej fortyfikacji Świętego Feliksa. Stał się on ofiarą wielkich much, które gryzły konie wyjeżdżających z miasta francuskich okupantów, w październiku 1285-tego, 24-ego września 1653-ego i 24-ego maja 1684-tego, którzy byli atakowani przez muchy, aż do momentu gdy miasto nie zostało wyzwolone.

Jest znaczącym faktem, że Katalonia zaczęła w końcu zdobywać światowy impakt geniusza Dalíego, nawet, jeśli miała rozpocząć się od historii much. Dziś większość miast, w których mieszkał lub podróżował Dalí, w szczególności do Francji i Włoch, chciałoby odnaleźć relacje z mistrzem, aby go uhonorować stawiając mu na przykład pomnik.



(...)
Kontynuując drogą Dalíego, najbardziej interesującym tematem dla licznych jego krytyków i admiratorów stało się zdobycia referencji na temat much, które na obrazach Dalíego tworzą rodzinę popularnych owadów. Pamiętam jedną z okoliczności, kiedy kilku studentów sztuki z Girony przybyło do Teatru-Muzeum Dalí. Mistrz był zajęty przygotowaniami do inauguracji lecz znalazł chwilę, aby przywitać swoich admiratorów i zaprosić ich na popołudniowe spotkanie, na placu Rambla. Dalí był bardzo szczęśliwy gdy studenci sprezentowali mu muchę z Girony, hermetycznie zamkniętą w pudełku po filmie do aparatu. Atmosfera symbolu Świętego Narcyza nie wymagała żadnych dodatkowych wyjaśnień.
(...)
Pokrótce Dalí opublikował swoją książkę o komicznym tytule „Wąsy Dalíego” z fotografią na okładce Philipea Halsmana, na której znajdowała się mucha siedząc na jego wąsach. Dziś rezultatem jego najlepszej pracy stała się wystawa; w Muzeum Dalí, w Sant Petersburg, Florida, szkicu wykonanego brązowym tuszem z martwej muchy. Ten szkic datowany na lata pięćdziesiąte jest wynikiem pewnej sytuacji, a mianowicie, kiedy malarz znalazł martwą muchę, zmiażdżył ją i wysuszył na kawałku papieru w swojej pracowni. Potem zaprezentował on jeszcze sześć razy obraz bazujący na prawdziwym wyglądzie muchy, która do dziś bawi publiczność w zgadywanie, która z nich w prawdzie znajduje się na szkicu.
Dlatego też, nie ma co rozmyślać czy Muchy i Dalí to temat do robienia kawałów.



Morse Reynolds, Les mosques del Dalí, "Sant Narcís, Dalí i les mosques", Casa de la cultura "Les Bernardes" Salt-Girona, pp.

Brak komentarzy: